Breslau – przedwojenna Świdnicka

Podziel się

– Wcześnie rano, kiedy słońce wstawało, a mama jeszcze spała, poczułem nagle, że boję się o dom. Już na wysokości opery zobaczyłem ogromne płomienie wychodzące z naszej kamienicy. W nocy ktoś podłożył ogień. Więc w tej panice biegnę do piwnicy, do której z góry się przeprowadziliśmy. Ładuję wszystko na prześcieradło. Wszystko, co wydaje mi się ważne. Nie mogę podnieść, tak było ciężkie, rzucam wszystko i wybiegam, gdy zaczynają się palić drewniane schody. Zza rogu biegnie mama. Gdybym został w tej piwnicy, nigdy by mnie nie znalazła. Potem już tylko siedzieliśmy po przeciwnej stronie ulicy i patrzyliśmy, jak nasz dom płonie. W pamięci mam dźwięk pękających fortepianowych strun. Trach. Trach!

Tak, kocham to miasto, chociaż przeżyłem w nim najpotworniejsze chwile w moim życiu. I jestem po tych doświadczeniach wdzięczny, że przeżyłem. Odwiedzając Wrocław, od lat przyglądam się jego rozwojowi, o którym nawet nie śniłem – mówi o Wrocławiu Jürgen Hempel.

Jego wrocławskie dzieciństwo spędzone w kamienicy pięknej jak pałac czynszowy, było niezwykle barwne. Rodzice prowadzili bujne życie towarzyskie, gościli znanych wrocławskich artystów. I nawet w czasach wojennych, gdy o jedzenie było trudno, w domu przy ulicy Świdnickiej można było zjeść kolację.

O tych dobrych wspomnieniach, ale też o oblężeniu miasta i pracy w twierdzy opowie niedzielny bohater. Szczególnie na tę historię zapraszam. Będzie też o tym, jak Karl Hanke wylatywał z Wrocławia.

Zapraszam, Joanna Mielewczyk:

Dodaj komentarz

Your email address will not be published. Required fields are marked *